Facebok

Licznik

Prawa autorskie: spozo. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Nowości na stronie spozo.pl

STRONĘ PRZENIESIONO NA :

www.travelmoto.pl


ZAPRASZAMY
Albania




Z Teth 




Rankiem, po lokalnym śniadaniu bardzo pysznym serwowanym przez siostrę naszego gospodarza (oczywiście maj friend kasuje kilka ojro),



pojechaliśmy drugą i ostatnią drogą jaka prowadzi do doliny w kierunku „cywilizacji” ( Wentyl stwierdził:  „ W Albanii określenie cywilizacja, nie ma większego znaczenia” ). 
Przejazd stromym podjazdem doliną, a następnie przejazd do innej doliny przez przełęcz wysoko w górach, wyciągnął z nas trochę potu, ale uśmiech z pyska nie schodził.  Widoki powalały, trasa sama w sobie jest zajebista. Wrażenie robiły kamienie, zwłaszcza kiedy chciało się przycisnąć, przed zakrętem ostre hamowanie, kamienie turlają się pod kołami, przepaść zbliża się nieubłaganie, na plecach gorący pot, a za chwilę zimna strużka spływająca po tyłku. Było czasem gorąco. Na szczęście nawet taki offowy laik jak ja dał sobie rade, więc nie jest tak źle. I wiem kurna, że jeszcze tam wrócę. 




































































Wentyl:
 „Zimny pot pojawiał się w momencie, gdy na zakrętach weseli Albańczycy wyskakiwali zza winkla w swoich rozklekotanych ciężarówkach, trąbiąc, machając rękoma i śpiewając jednocześnie lokalne hity ze szlugiem w ustach”













Dojazd do miasta Shkoder zakończylismy wyżerką w jakiejś knajpce.



 Powitani asfaltami udaliśmy się tranzytem przez miasto – nie mylić z obwodnicą ( to było wyzwanie…) w kierunku Koman – takiego ofu to nawet w pobliskim lesie po deszczu nie mam.
Dojazd do Koman to droga asfaltowa pokręcona przyklejona do stoku i zawieszona nad rzeczką. Tam udajemy się na kemping.






Wentyl:

„W Koman, znajduje się camping „pod mostem’, na którym poznaliśmy dwóch wesołych Czechów na KTM-ach oraz kolejnych trzech na BM-kach, które wyglądały jak pomalowane błotem w sprayu – czeskie enduro….





Po kempingu chodziły pisklaki, kaczki, rosła trawka, nad nami rozwalający się most – sielsko anielsko.
Pierwszym uderzeniem był hardkorowy prysznic, gdzie kunsztem elektrycznym wykazał się lokalny elektryk łącząc w wyrafinowany sposób urządzenia łazienkowe, a należy wspomnieć że łazienka była minimalistyczna: prysznic, kibelek (na stojaka) i umywalka – 3 w jednym :)




Kemping zlokalizowany jest przy największej tamie w Albanii. Tamie zasilającej znaczną część Albanii w energie elektryczną – widząc kabelkowe poczynania elektryka zapewne fachmana z pobliskiej elektrowni w ogóle nie dziwi fakt borykania się Albanii z częstymi awariami elektrycznymi.

Drugim uderzeniem była rakija, do której podeszliśmy podobnie jak poprzedniego dnia jak do słabego trunku popijając ją piwem.

Wentyl:
„nie mamy za bardzo co wspominać, ponieważ schłostaliśmy się jak małolaty browarem zapijanym rakiją i odwrotnie. Pamiętam tylko tyle, że jeden Czech chciał mnie adoptować na swojego syna ale wybiłem mu to z głowy… rakiją oczywiście. Każdy dotarł do namiotu, lecz obrane ścieżki do dziś są nieznane”

Nastała ciemność




0 komentarze: