Facebok

Licznik

Prawa autorskie: spozo. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Nowości na stronie spozo.pl

STRONĘ PRZENIESIONO NA :

www.travelmoto.pl


ZAPRASZAMY
Albania północno – zachodnia



Poranek nie był zwykłym porankiem. Wstawanie po wczorajszym wieczorze, zwijanie namiotów i innych klamotów idzie nam dużo bardziej opornie, tak leniwie.

 
Na szczęście pokonanie 3 km do promu jakoś przebiegło sprawnie, a czas na zwalczenie kaca minął nam na oczekiwaniu na prom i opróżnianiu zapasów napojów gazowanych i kawowych w lokalnym barze.

W końcu prom przypłynął:


Wentyl:
„Nie mogliśmy się nadziwić jak w takim chaosie podczas rozładunku i załadunku pojazdów wszelakiego rodzaju, nie doszło do tragedii ludzkiej. Po skasowaniu 15 euro od moto udaliśmy się na górny pokład gdzie, po odkotwiczeniu łajby naszym oczom ukazały się świetne, górskie  widoki które z trudem nasze twarde dyski, tego poranka rejestrowały….i tak przez 3 godziny.”






















Po zakotwiczeniu łajby w porcie czym prędzej zmykamy i pakujemy się na górska drogę o niezliczonej liczbie zakrętów w stronę Kukes. Liczne zakręty wraz z licznymi kamieniami, żwirem, oraz niezapomniane widoki powodują, że kilometry mijają co najmniej … powoli.












Wentyl:
„Wracając do zakrętów. Na jednym z nich doszło do testu i przekonania się na własnym tyłku co to znaczy dobre ciuchy motocyklowe ( podziękowania dla Anki i Emilii J ). Niestety TKC do nie Anakee a ta droga to nie była torem Poznań , w skutek czego, zaliczony został szlif  po asfalcie, po którym rozpocząłem taniec ku niebiosom, który miał na celu podniesienie moto z asfaltu zanim zostanie roztrzaskany o zderzak albańskiego mercedesa. Na szczęście obyło się bez strat ludzkich i w sprzęcie.”

Ostatni krótki odcinek dojazdu był … autostradą, na którą by się wbic kawałek musieliśmy pokonać pod prąd.
Dotarliśmy do Kukes. Z racji, że właśnie była niedziela miasteczko było senne, uliczki puste.




Pokręciliśmy się troszkę po okolicy, zrobiliśmy zakupy na wieczór
Wentyl:
rakiji powiedzieliśmy: „ chwilowo dziękujemy….”
W markecie oprócz lokalnych produktów znalazły się tez polskie śledzie konserwowe.
Spotkaliśmy też Niemkę, motocyklistkę, którą wcześniej poznaliśmy na promie
Wentyl:
„Gdy zapytała o nasz nocleg i usłyszała ze chcemy spać na dziko w górach, zrobiło oczy wieksze niż spozo podczas płacenia za arbuza……”
Pojechaliśmy dalej w stronę Peshkopi by za miastem szukać noclegu.
Droga prowadziła szutrem w tumanach kurzu z przełęczy na przełęcz, a miejsca na nocleg nie mogliśmy znaleźć. Udało się po ok. kilkudziesięciu km za jakąś małą wioseczką, wysoko w górach.
 Wentyl:
„Uradowani że jesteśmy zdala od cywilizacji, namioty poszły w ruch. Ku naszemu zdziwieniu, nagle zza krzaków pojawiła się chmara dzieciaków ze wsi. Tym większe było ich zdziwienie, gdzie po kilku zdaniach zapoznawczych, pokazaliśmy im mapę i zapytaliśmy o drogę. I tutaj klops……..chłopaki w życiu mapy nie widzieli na oczy…”







Noc była wietrzna, namioty przywiązane do motocykli, głowa głęboko w śpiworze, sen po całym dniu nadszedł kamienny.
<<<<< Powrót

0 komentarze: